informacja

Bajkowe Szablony zostały otwarte : 8.11.2014r

Przed pobraniem/zamówieniem szablonu zapoznaj się z regulaminem!

Kliknij tutaj, aby zobaczyć, jak poprawnie wgrać szablon.

Szablon główny wykonały oreuis i Mrs Black.

Galeria została zaktualizowana.

NABÓR JEST OTWARTY!
Jeśli masz chęć współtworzyć Bajkowe Szablony zapraszam do zakładki "nabór"!

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Somethin (maybe) 19 rozdizał

Już od godziny wsłuchuję się w niespokojny oddech Lily. Siedzę na krześle, tuz przy jej łóżku, trzymając ją za dłoń. Boli mnie kręgosłup, gdy ruszę się choćby na milimetr, kości mi pykają. Jestem zmęczony, zbliża się ranek, a ja wciąż nie spałem - nie mogłem jednak tego uczynić, musiałem trwać przy Lily, pilnować jej, nie pozwolę by działa jej się krzywda.
Nawet nie zauważyłem gdy przymknąłem oczy. Sen dopadł mnie bardzo szybko. Zbudziłem się dopiero kiedy moja głowa przechyliła się w bok. Spojrzałem na Lily, która wciąż spała. W końcu na jej twarzy nie było widać bólu i zmęczenia. Odetchnąłem z ulgi, miałem nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej.
Poczułem nagle jak dziewczyna ściska moją dłoń. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Otworzyła mozolnie oczy, witając mnie jej najpiękniejszym uśmiechem. Aż serce zabiło mi szybciej na jej widok.
-Jak się czujesz? - spytałem, przypominając sobie o jej nodze. Lily usiadła, podwijając kołdrę. Zsunęła ją ze swojej nogi. Na jej udzie wciąż była rana, jednak nie była już zakażona.
-Powinna się już dobrze goić - zauważyłem, przejeżdżając kciukiem wzdłuż blizny. Dziewczyna wzdrygnęła się, jednak pozwoliła mi na to.
-Dziękuję Ci - wyszeptała. Uśmiechnąłem się, dla niej byłem w stanie zrobić wszystko.
Chciałem ją pocałować, znów być blisko jej. Lily jakby odgadła moje myśli. Zagryzła wargę, przysuwając się do mnie. Jej ciepły oddech otulił moją twarz. Jej dłonie wsunęły się pod moją koszulkę, dotykając moje mięśnie. Przez chwilę zgładziła mnie po skórze. W końcu nasze twarze zbliżyły się do siebie. Miałem wrażenie, że to będzie nasz pierwszy, niedoświadczony pocałunek, a przecież nie był. Za każdym razem czułem przy Lily coś, czego nie potrafiłem nazwać. Już prawie czułem jej miękkie wargi na moich, ledwo co nasze usta się musnęły ktoś z impetem wszedł do środka. Oboje wzdrygnęliśmy się. Spojrzałem w bok na czerwonego na twarzy Leona, który właśnie popsuł nasz pocałunek. Skarciłem go wzrokiem.
-Przepraszam, nie wiedziałem... - powiedział, drapiąc się po karku.
-Co chciałeś? - warknąłem. Lily ujęła moją dłoń, przez co trochę się rozluźniłem. Leon opamiętał się, przypominając sobie cel jego wizyty.
-Ktoś chce z tobą pilnie rozmawiać. Dostaliśmy właśnie pewną propozycję i powinieneś ją szybko rozpatrzyć - rzekł. Spojrzałem na Lily, nie chciałem jej teraz tu zostawiać. Dziewczyna jakby wyczytała to w moich myślach. Ujęła moją dłoń, całując ją lekko.
-Zaczekam - szepnęła. Uśmiechnąłem się niepewnie. Podniosłem się, czując jak w kręgosłupie przeskakują mi kości. Skrzywiłem się, prostując. Machnąłem kilka razy ręką by rozruszać bark i wyszedłem z Leonem.
-Czy to Drew? - spytałem gdy oddaliliśmy się trochę. Byłem trochę spięty, jako wódz na moich barkach spoczywała odpowiedzialność za wszystkich, nie mogę ich zawieść.
-Nie, nie bój się, to sojusznicy - odparł chłopak, klepiąc mnie po ramieniu. Zdziwiło mnie to, że Leon prowadzi mnie do lasu. To tu spotkam się z tą osobą?
Przeszliśmy z pół kilometra w ciszy, gdy usłyszałem wycie wilków. Wzdrygnąłem się, Leon był jednak opanowany. Szedł prosto w stronę z której dobiegały te przerażające dźwięki. Nagle zza drzew wyłonili się ludzie. Nie widziałem ich twarzy, bo skrywali je za chustami. Trzymali na łańcuchach rozwścieczone psy.
Nie były to wygłodzone zwierzęta jakie mogłem obserwować u Drewa - te była silne, zdrowe i z pewnością skore do słuchania poleceń swoich panów.
-To Alex, dowodzi nami - powiedział Leon, który w przeciwieństwie do mnie był spokojny. Z grupki wystąpiła niewysoka osoba. Przy jej nodze wiernie stał pies. Wielka, gruba bestia. Nie wariowała jednak jak pozostałe, widać było, że została wyszkolona.
-Jestem Hira - dziewczyna zdjęła chustę z twarzy pokazując swoje oblicze. Szczerze to nie spodziewałem się zobaczyć kobietę. - Dowodzę rebeliantami ze wschodu - dodała, patrząc na mnie. Była dość młoda jak na władce, zresztą tak samo jak ja. Miała Ostre rysy twarzy i błękitne oczy. Jej włosy przypominały trochę włosy Lily - też były czarne i długie, na tym jednak kończyło się podobieństwo. Hira wyglądała na surową, ostrą, natomiast Lily na miłą i sympatyczną, mimo iż nie zawsze taka była. Przywódczyni ubrana była w skórzane spodnie i kurtę, przypominała trochę motocyklistów z Royal.
-Mam pewną propozycję - podjęła, podchodząc do mnie. Miała dość mocny głos. Próbowałem zachować spokój, nie udało mi się jednak powstrzymać nóg od drżenia. Zacisnąłem pięści, by moje ręce nie trzęsły się jak głupie.
-Z chęcią jej wysłucham - odparłem najspokojniej jak umiałem. Hira uśmiechnęła się, było coś mrocznego w jej wyglądzie, co lekko mnie przerażało.
-Nie tu - rzekła po chwili. - Chcę porozmawiać z tobą sam na sam, w cztery oczy, bez świadków - dodała. Przełknąłem niewidzialną gulę, która utknęła mi w przełyku. Spojrzałem przez ramię na Leona. Chłopak uśmiechnął się do mnie niepewnie i skinieniem głowy kazał się zgodzić.
-Dobrze - odrzekłem. Dziewczyna, chwyciła mocno mój przegub, idąc w stronę wielkiego drzewa. Pies, który stał wiernie przy jej boku tym razem został w miejscu. Cieszyłem się nawet z tego powodu. Jakoś od ostatniego spotkania z tymi zwierzętami, pogorszyły mi się z nimi relacje.
Uścisk Hiry zelżał, nie ciągnęła mnie już tak mocno. Miałem nawet wrażenie, że jest teraz trochę zgarbiona, mniej pewna siebie. Zatrzymaliśmy się w końcu. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Na jej twarzy pojawiła się pewna zmiana, zupełnie jakby widział inną osobą. Nie wyglądała już tak groźnie jak poprzednio.
-Pomóż nam Alex - powiedziała nie za głośno. Zdziwiło mnie jej nagłe zmienione zachowanie. Hira westchnęła głośno, opierając się o pień wielkiego drzewa.
-Szykuję się coś, czego nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, ja sama nie wiem jak to będzie wyglądało - powiedziała. Miałem wrażenie, że widzę, małą, zagubioną dziewczynkę i może rzeczywiście Hira nią była?
-Nie rozumiem Cię - odparłem. Mój głoś pierwszy raz od jej spotkanie nie drżał. Dziewczyna spojrzała na mnie smutno.
-Ja też tego nie rozumiem - westchnęła. - Chcą się nas pozbyć - dodała po chwili. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się nad sensem jej słów.
-Kto? - zapytałem. W oczach Hiry widzę coś, sam nie wiem co to jest. Strach?
-Ci z Royal - odpowiada, a mi krew płynie szybciej żyłami. Mam wrażenie, że zaraz moje serce wybuchnie. Zaciskam pięści aż pobielają mi knykcie. Czuję wstyd, że kiedykolwiek należałem do Royal, chcę o tym jak najszybciej zapomnieć. Jeszcze wczoraj byłem tam, u Jean. Przeklinam w myślach.
-Co chcesz zrobić? - spytałem w końcu. Jestem zdenerwowany i zły. Mam ochotę coś rozwalić. Moje życie miało być teraz normalne, a mam wrażenie, że jeszcze długo będzie zwariowane.
-Musimy się zjednoczyć, razem jesteśmy silniejsi - odparła. Po chwili spuściła wzrok, w ogóle to do niej nie pasuje. Miałem o niej inne, pierwsze wrażenie. - Dopiero od dwóch tygodni jestem dowódcą, po tym jak umarł mój brat, który wcześniej był wodzem - powiedziała. Dopiero teraz widać jak bardzo jest młoda. Uśmiechnąłem się.
-Jak na razie dobrze Ci idzie - odparłem. Sam dopiero zaczynałem, wiedziałem więc co dziewczyna czuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum

.
.
.
.
.
.
template by oreuis