Spotykam się z Samem już kilka tygodni. Chłopak jest niesamowity. Nigdy nie sądziłam, ze ktoś się mną zainteresuje. Często chodziliśmy na spacery trzymając się za ręce. To było takie szczere. Nie mogłam uwierzyć, ze kiedyś Samuel nic dla mnie nie znaczył. Przecież go nie lubiłam. Teraz to się zmieniło.
Mimo iż dogadywaliśmy się dobrze, to wciąż nie wyjawiłam mu prawdy. Nie byłam w stanie powiedzieć mu o tym, ze mieszkam w domu dziecka. Bałam się, ze przez to mnie skreśli. Czasami czułam, ze okłamuje go nie mówiąc mu tego.
Właśnie wyszłam z domu dziecka. Byłam dość wesoła. Nie zauważyłam przechodnia przede mną i w niego wpadłam.
-Bardzo przepraszam.- Powiedziałam unosząc głowę. Serce mi zabiło szybciej. To był ojciec Sama! Mężczyzna spojrzał na mnie mrużąc oczy.
-Co robiłaś w tym ośrodku?- Spytał. Nie spodobał mi się sposób w jaki to powiedział. Milczałam. Spuściłam wzrok.
-Dobrze wiem, ze jesteś sierotą.- Rzekł. Zapiekły mnie oczy.
-Niech pan nie mówi Samowi!- Powiedziałam. Byłam bliska płaczu. Pan premier wyprostował się i uśmiechnął. Nie był to jednak sympatyczny uśmiech.
-Zapomnij o nim. To nie chłopak dla Ciebie, a raczej to ty nie jesteś dziewczyną dla niego. - Odparł. Zabolało mnie serce. Dlaczego on tak mówił? Przecież nic nie wiedział! - I Tak byście pewnie zerwali. Chciałabyś tego? Zabawił by się tobą, a potem zostawił. Taka prawda. Jest jeszcze młody. Nie myśli powaznie o związku. Spójrz na siebie. Czy myślisz, ze on naprawdę jest z tobą, bo Cię kocha?- Męzczyzna zaśmiał się, a po moim policzku spłynęła łza. Otarłam ją szybko. Po chwili ojciec Samuela spowazniał. - Wybieraj, albo ty to zakończysz, albo będę musiał ja się wtrącić, a tego z pewnością byś nie chciała.- Rzekł. Po chwili minął mnie i poszedł dalej.
Stałam na chodniku przez jakiś czas nie mogąc uwierzyć w to co się przed chwilą wydarzyło. Gdy nie zerwę z Samem, to e jestem z domu dziecka. Tak źle i tak. Zapłakałam biegnąc przed siebie. Serce biło mi w szaleńczym tempie. Próbowałam coś wymyślić, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Gdybym było pewniejsza siebie, to powiedziałabym, ze ojciec Samuela kłamie. Nie potrafiłam jednak. Wystarczyło, ze miałam sekret przed chłopakiem.
Szybko znalazłam się w parku. Usiadłam na ławce i zaczęłam w myślach układać sensowny dialog. Co ja powiem Samowi? Byłam załamana, bo nic nie przychodziło mi do głowy.
-Tori?- Az podskoczyłam gdy usłyszałam głos chłopaka. Serce znów zaczęło mi wariować. Bałam się odwrócić i na niego spojrzeć. A jak ojciec juz mu powiedział? Westchnęłam cicho i powoli się odwróciłam. Sam uśmiechnął się, a ja ujrzałam kolczyk w jego wardze. Nie wytrzymałam. Ujęłam jego twarz i wpiłam swoje usta w jego. Jęknął cicho gdy objęłam ustami jego dolną, zakolczykowaną wargę.
-Kocham Cię Sam.- Szepnęłam. Nie kontrolowałam moich słów, same wypłynęły mi z ust. Spojrzałam na niego niepewnie. Nie wiedziałam, jak na to zareaguje. Właśnie wyznałam mu miłość. Juz nie chodziło o to czy on mi sie podoba czy nie, tu chodziło o zupełnie co innego. Samuel objął mnie delikatnie przyciągając do siebie. Oparłam głowę o jego pierś, a chłopak pocałował mnie w skroń. Było w tym tyle czułości. Nie chciałam z nim kończyć i znajdę sposób by jego ojciec się nie wtrącał.
-Chciałabym z tobą porozmawiać.- Powiedziałam patrzeć na jego usta. Nie mogłam uwierzyć, ze miał kolczyk! Tak ładnie wyglądał.
-okej.- Odparł opierając brodę o moją głowę. Wolałam być w bardziej ustronnym miejscu. Nie mogliśmy jednak iść do domu Sama. Nie chciałam spotkać się ponownie z jego ojcem. Westchnęłam.
-Proszę nie oceniaj mnie źle.- Powiedziałam gdy zbliżaliśmy się do domu dziecka. Szliśmy trzymając się za ręce. Tak bardzo nie chciałam by Sam mnie zostawił.
-Co tu robimy?- Zdziwił się gdy weszliśmy na teren sierocińca. - Bywałem tu nie raz.- Dodał. Uśmiechnęłam się smutno.
Prowadziłam go korytarzami. Na szczęście nie spotkałam zadnej napalonej faneczki Samuela. Otworzyłam drzwi do pokoju i weszliśmy do środka. Chłopak rozglądał się po pomieszczeniu. Po chwili ujrzał swoje zdjęcie na szafce. Zmarszczył brwi. Po chwili spojrzał na mnie łagodnie. Zacisnęłam wargi powstrzymując łzy.
-Tak, jestem sierotą.- Powiedziałam. Zakryłam twarz dłońmi. Po chwili poczułam, ze silnie ramiona Sama mnie obejmują.
-Tori, ja nie wiedziałem.- Szepnął.
-Nie chciałam żebyś wiedział. - Odparłam. - Nie mam rodziny, jestem sama.- Dodałam.
-Nie płacz.- Polecił łagodnie ocierając mi z twarzy łzy. - Ja zostanę twoją rodziną. Nie bój się. - Zapłakałam bardziej.
-Twój ojciec mnie nie lubi.- Rzekłam. Chłopak pogładził mnie po ramionach.
-Nie obchodzi mnie mój ojciec. Ja będę twój, a ty będziesz moja.- Powiedział. Ujęłam jego twarz i złozyłam na jego wargach subtelny pocałunek. Sam objął mnie mocniej. Zatopiłam dłoń w jego włosach przyciągając go do siebie blizej. To były mokre pocałunki- wszystko przez moje łzy.
Leżeliśmy w swoich ramionach w moim łóżku.
-A co jeśli twój ojciec każe Ci ze mną zerwać?- Spytałam. Sam pogładził mnie po głowie bym się uspokoiła.
-On nie ma tu nic do gadania.- Rzekł. Rozluźniłam się. Wierzyłam w nas związek. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na chłopaka. Położyłam dłoń na jego twarzy.
-Naprawdę jesteś mój?- Spytałam uśmiechając się. Chwyciłam w dwa palce kolczyk w jego wardze.
-Masz do tego jakieś wątpliwości?- Rzekł Sam. Wzruszyłam ramionami.
-Chciałabym mieć motor. - Powiedziałam. -W sumie to nie mam pojęcia po co Ci to mówię. -Rzekłam śmiejąc się.- Chcę po prostu być z tobą szczera. - Dodałam gładząc chłopaka delikatnie po policzkach. -Dlaczego wiecznie widzę Cię samego? Spotykasz się z kimś poza mną?- Zapytałam.
-Co masz na myśli?- Spytał unosząc do góry brew.- Nie zdradzam Cię z inną.- Powiedział obejmując mnie jedną ręką.
-Albo z innym.- Dodałam zagryzając wargę. Samuel zaśmiał się. -Ile masz w ogóle lat? Nigdy mi tego nie powiedziałeś. - Zapytałam.
-Mówiłem Ci, ze jestem niepełnoletni. - Odparł. Spiorunowałam go wzrokiem.
-Ja mam szesnaście, a ty... siedemnaście?- Strzeliłam. Sam uśmiechnął się i kiwnął głową. Nie było tak źle, nie dzieliła nas spora różnica wieku.
-Za dwa lata wyprowadzimy się stąd. Gdzieś daleko.- Powiedział po chwili. Zrobiło mi się ciepło tak w środku.
-Skończ osiemnastkę i mnie zaadoptuj.- Podsunęłam pomysł. Sam zaśmiał się i objął mnie. Przycisnął mnie do siebie i przekręcił, tak, ze on był na górze.
-Nie chciałbym by nazywali mnie pedofilem, bo robiłbym z córką niepoprawne rzeczy.- Powiedział. Zaśmiałam się całując go.
-Nie byłbyś w stanie się powstrzymać przy mnie?- Zapytałam. Chłopak dotknął wargami mojej szyi. Zamknęłam oczy.
-Już teraz się ledwo powstrzymuję.- Szepnął. Zarumieniłam się.
-Cholera!- Nagle ktoś się odezwał. Sam podniósł się ze mnie. Zerknęliśmy w stronę drzwi, bo z tam tąd dochodził głos. O rzesz! przed nami stała jedna z dziewczyn z którymi dzieliłam dawniej pokój. Ona była "zakochana" w Samie. Dziewczyna zakryła usta dłonią powstrzymując się od pisku. Z jej ust wypłynęły przekleństwa.
-Cholera, Tori! Mówiłaś, ze Sam to debil a teraz się z nim pieprzysz.- Powiedziała jak dla mnie odrobinę za głośno. Chłopak spojrzał na mnie unosząc brew do góry.
-Powiedziałaś, ze jestem debilem?- Szepnął do mnie. Zacisnęłam usta. Po chwili zwróciłam się do Kristin.
-Wcale się z nim nie pieprzyłam. - Odparłam gniewnie.- A tak w ogóle to co Cię to obchodzi co robię i z kim?! - Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi. Znów z jej ust wypłynęło dużo barwnych epitetów.
-Tak w ogóle to twój ojciec tu jest.- Powiedziała patrząc na Samuela po czym wyszła z pokoju. Spojrzałam na chłopaka i serce zaczęło mi szybciej bić. Pobiegliśmy szybko na dół.
-Tori!- Usłyszałam głos dyrektorki. Zatrzymałam się i spojrzałam na nią. Kobieta uśmiechnęła się. - Widzę, ze poznałaś się juz z twoim nowym bratem.- Powiedziała wskazując na Sama. Serce zabiło mi mocniej. Spojrzałam przerażona na chłopaka.
-Brata?- Szepnęłam bezdźwięcznie.
Samuel był wściekły. Myślałam, ze gdy tylko ujrzy ojca pobije go, wydłubie oczy, zrobi cokolwiek by go poniżyć tak, jak on poniżył nas. Czułam bijącą od niego nienawiść gdy jego ojciec przyszedł do nas i razem z panią dyrektor powiadomił, ze zostałam przez niego adoptowana.
Siedziałam w moim nowym pokoju. Był wielki i pusty. Słyszałam jak Sam kłóci się z ojcem za drzwiami. Zamknęłam oczy i pozwoliłam łzą swobodnie płynąć. Dlaczego ojciec Sama tak bardzo mnie nienawidził? Dlaczego nie chciał by jego syn był szczęśliwy.
-Jak mogłeś?! Naprawdę tego chciałeś?- Krzyknął Samuel.
-Czasem trzeba umieć się poświęcić. - Odparł mężczyzna. Po chwili kłótnia ustała.
Siedziałam sama w ciemnym pokoju. Było juz dawno grubo po północy. Nie mogłam usnąć. Słyszałam tykanie wielkiego zegara, który wisiał na ścianie. Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się. Ujrzałam sylwetkę Sama.
-Nie śpisz?- Spytał łagodnie. Nie zapalając światła podszedł do mnie i usiadł obok. -Płakałaś?- Otarł z mojej twarzy łzy.
-Nie chce byś był moim bratem.- Jęknęłam. Sam wypuścił głośno powietrze.
-Chcę by ojciec zapłacił za swoje.- Powiedział z nienawiścią w głosie. Ścisnęłam mocno jego dłoń. - Nie zrobię tego jeśli ty tego nie chcesz.- Rzekł ze smutkiem w głosie. Dobrze wiedziałam co Sam chce zrobić. Westchnęłam. Oboje pragnęliśmy zagrać panu premierowi na nerwach.
-Ja też nienawidzę twoje ojca, ale... - Zamilkłam nie wiedząc zbytnio co powiedzieć.- Boje się.- Dodałam po chwili. Chłopak objął mnie.
-Ja też się boje i to bardzo.- Rzekł. Wzięłam kilka potężnych haustów powietrza by się uspokoić. Zagryzłam wargę.
-Okej, jestem gotowa.- Powiedziałam. Sam nie zdążył nic powiedzieć, bo przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Było ciemno, ale idealnie widziałam oczy chłopaka. Był przerażony tą sytuacją tak samo jak ja, no ale cóż na to poradzić.
Pewność siebie opuściła mnie gdy Sam zdjął ze mnie koszulkę. Powtarzałam w myśli, że jest ciemno i nic nie widać. Tak naprawdę to nie byłam gotowa. Jednak było już za późno, klamka zapadła.
-Jesteś spięta.- Zauważył chłopak całując moją szyję. Zamknęłam oczy próbując się skupić.
-Bo my...- Nie wiedziałam jak to powiedzieć. Przez chwilę szukałam w głowie odpowiednich wyrazów. - Robimy to z zemsty na twoim ojcu, a nie z miłości.- Powiedziałam zaciskając wargę. - Wiem, chciałam tego, ale chyba jednak tak nie potrafię.- Rzekłam. Chłopak odsunął się ode mnie. Zasłoniłam się rękoma. Było mi głupio, że to wszystko przerwałam.- Przepraszam.- Szepnęłam.- Czy możemy... jeszcze raz spróbować?- Spytałam niepewnie. Ujrzałam uśmiech na twarzy Sama.
-Kocham Cię.- Powiedział przysuwając się do mnie. Zarumieniłam się. Dziękowałam mu za to, że mnie nie wyśmiał. Powoli opuściłam ręce. Ujrzałam błysk w oczach chłopaka. Po chwili pocałowaliśmy się. Zapomniałam o tym, że wykonujemy zemstę na ojcu Samuela. Teraz liczyło się zupełnie co innego.
-Spróbuj usnąć.- Polecił Sam. Wciąż jeszcze była noc. Ja jednak nie potrafiłam zmrużyć oka. Poczułam jak chłopak naciąga mi na głowę moją koszulkę. - Nie jest Ci zimno? - Spytał czule gładząc mnie po głowie.
-Jest dobrze. - Odparłam wtulając się w jego pierś. Był taki ciepły.
-Zdrzemnij się chociaż trochę.- rzekł całując moją skroń.
-Zostaniesz?- Spytałam. Samuel uśmiechnął się.
-Zostanę.- Powiedział włażąc pod kołdrę.
-Mam nadzieję, że to zadziała.- Powiedziałam wzdychając.
-Ale nie żałujesz?- Spytał z napięciem w głosie chłopak. Ujęłam jego dłoń.
-Niczego nie żałuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz