informacja

Bajkowe Szablony zostały otwarte : 8.11.2014r

Przed pobraniem/zamówieniem szablonu zapoznaj się z regulaminem!

Kliknij tutaj, aby zobaczyć, jak poprawnie wgrać szablon.

Szablon główny wykonały oreuis i Mrs Black.

Galeria została zaktualizowana.

NABÓR JEST OTWARTY!
Jeśli masz chęć współtworzyć Bajkowe Szablony zapraszam do zakładki "nabór"!

sobota, 28 lutego 2015

sobota, 21 lutego 2015

eighth

Joy i Beat wyjechali. Zrobili sobie małe wakacje. Juliet i Shawna także nie było w domu. Postanowili odwiedzić rodziców i powiedzieć im o tym, że spodziewają się dziecka. Zostałam sama z Chrisem i Aaronem.
Poczułam chłód. Dostałam gęsiej skórki. Rozejrzałam się. Jedno okno się otworzyło. Podeszłam do niego i już chciałam je zamknąć gdy jakaś czarna chmara ptaków wleciała do środka. Zasłoniłam twarz by ochronić się przed ich dziobami i szponami. Krzyknęłam. Położyłam się zakrywając głowę. Po chwili ptaki mnie zostawiły. Podniosłam wzrok i ujrzałam Chrisa i Aarona. Teraz te cholerne ptaszyska atakowały ich. Widziałam krew i pióra. Zrobiło mi się słabo. Nagle ptaki zaczęły płonąć. Zaśmierdziało spalenizną. Słychać było jeden wielki wrzask i świergot aż uszy bolały. Wiedziałam, że ptaki giną za sprawą Aarona, to on umiał posługiwać się ogniem. Spojrzałam na niego. Chłopak osunął się na ziemię, zakrywając twarz w dłoniach. Próbowałam się do niego przedostać. Niedobrze mi się robiło gdy nadeptywałam na zdechłego ptaka. Na podłodze leżało pierze i mnóstwo krwi. 
-Aaron, w porządku?- Spytałam klękając obok niego. Złapałam jego rękę, ale on się wyszarpnął. Chris stanął za mną. - Pokaż, co Cię boli?- Spytałam. Chłopak pokręcił głową, widziałam jednak, że płacze. Jego dłonie były czerwone od krwi. -Proszę Aaron, nie wygłupiaj się.- Głos mi się załamał. Dlaczego on nie chce sobie pomóc. Chris złapał jego dłonie odsuwając je od twarzy. Zakryłam usta by powstrzymać krzyk. Po jego policzku zamiast łez spływała krew. Serce mi się ścisnęło. Nie mogłam na to patrzeć. 
-Przepraszam.- Wyszeptałam po czym pobiegłam do pokoju. Obraz mi się zamazał przez łzy. Usiadłam ciężko na łóżku. Cała drżałam. Czy będzie coś Aaronowi? Nie wyczułam jego śmierci, jednak wiedziałam, że dobrze nie jest. Bałam się o niego. Uratował nas i najbardziej ucierpiał. Zaczęłam się zastanawiać co te ptaki właściwie robiły? Skąd się tu wzięły i po co nas atakowały? Jak dobrze, że nikogo więcej tu nie było. Pomyślałam o Juliet i jej dziecku. Czy groziłoby tu jej niebezpieczeństwo? 
Nie mogłam na siebie patrzeć. Cała byłam w krwi, a moje ubrania przesiąknęły zapachem spalenizny. Przebrałam się i umyłam. Uspokoiłam się, więc postanowiłam iść, zobaczyć co Aaronem. Zapukałam do jego pokoju i weszłam. Chłopak siedział na łóżku. Miał spuszczoną głowę. Gdy weszłam na szafce zapaliła się świeczka. 
-W porządku? Przepraszam, że uciekłam, nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje.- Usiadłam obok niego. Aaron jednak unikał mojego wzroku. Ujęłam jego dłoń. - Coś nie tak?- Spytałam czując jak serce mi przyspiesza. Chłopak westchnął smutno. Powoli przekręcił głowę w moją stronę. Zakryłam usta dłonią. 
-Tak mi przykro!- Powiedziałam czując niewyobrażalny smutek. Aaron nie miał lewego oka. Widziałam bliznę, jeszcze czerwoną. Powiekę miał napuchniętą. 
-Nie przejmuj się. - Odparł ściskając moją dłoń. Jak miałam się nie przejmować? 
-Nie można Ci jakoś pomóc?- Spytałam. Chłopak wzruszył ramionami.
-A co to zmieni?- Odrzekł. Przytuliłam go mocno. Potrzebował tego, ja także. Rozpłakał się po chwili. Przycisnął mnie do siebie jakby obawiał się, że zaraz sobie pójdę. Ja jednak nigdzie się nie wybierałam. - Melanie, oni Cię szukają.- Szepnął. Zmarszczyłam brwi. O czym on mówił?
-Kto?- Zapytałam. 
-Nie dostaną Cię, słyszysz? Nie pozwolę.- Odparł całując moją skroń. Nie chciałam na niego naciskać, ale wciąż nie uzyskałam odpowiedzi na pytanie. 
-Aaron, o kim mówisz?- Spytałam. Chłopak milczał.  Nagle do pokoju wszedł Chris.
-Jedziemy stąd.- Powiedział. 
Nie miałam nawet czasu by zapytać o co chodzi. Wiedliśmy do jakiegoś starego samochodu o którym nie miałam pojęcia.
Chris był kiepskim kierowcą. Już pewnie Aaron lepiej by prowadził, gdyby posiadał parę oczu. Obijałam się na fotelu. Wampir zasuwał z 160 kilometrów na godzinę i to po nierównym terenie. Bałam się, że zaraz rozbijemy się o drzewo. Uspokajała mnie myśl, że nie wyczuwam żadnej śmierci.
-Możemy porozmawiać? W końcu?- Spytałam. Żaden się nie odezwał. Zacisnęłam usta.
Zaczęłam pomału usypiać. Leżałam zwinięta w kłębek na tylnych siedzeniach. Aaron i Chris rozmawiali między sobą szeptem. Chyba myśleli, że śpię.
-I tak nie uciekniemy przed nim.- Powiedział Chris, zmieniając bieg. Samochód szarpnął.
-A co możemy zrobić?- Odparł Aaron. Mój chłopak westchnął cicho.
-Tak mi głupio... Tyle się teraz dzieje. Najpierw Melanie nawiedzając koszmary, teraz ty straciłeś oko. Co będzie dalej? Obydwoje wiemy czego on chce.- Powiedział. Nekromanta pokręcił głową.
-Melanie się nie zgodzi. Ja też się nie zgadzam. Znajdziemy inny sposób.- Odparł. Serce zabiło mi szybciej. O co tu chodziło? Czy Chris chce coś zrobić głupiego? Na co się nie zgodzę?
 -Zaopiekuj się nią. - Odezwał się w końcu wampir. - Pewnie za kilka lat się jej oświadczysz, weźmiecie ślub, potem spłodzicie dzieci, będziecie się kochać...
-Przestań.- Przerwał Aaron.- Gadasz głupoty. Myślisz, że ona o tobie zapomni, a tym bardziej, że będzie ze mną?
-Ja jestem wampirem... Nie potrafię kochać. Staram się, ale chyba mi to nie idzie.- Powiedział, a ja poczułam jak oczy robią mi się wilgotne. Jak on śmie tak kłamać? Nie może w końcu przyznać się, że jest Hybrydem? Duma mu nie pozwala? Zacisnęłam zęby czując smutek. Chris chce mnie opuścić?
-Nie rozumiem Cię.- Rzekł Aaron.- Po co z nią jesteś skoro jej nie kochasz? Musisz coś do niej czuć i nie chodzi mi tu o rządzę krwi. Okłamujesz ją cały czas? Ona Ci wierzy? Melanie nie jest głupia. Ty coś ukrywasz.- Gdy chłopak to powiedział, zauważyłam, że Chris zaciska dłonie na kierownicy.
-Nic nie wiesz.- Warknął. Zabolało mnie to bardzo. Miałam ochotę powiedzieć całą prawdę, jednak się powstrzymałam. Chciałam się przekonać co takiego powie mi Chris gdy będzie musiał odejść. Jakie wytłumaczenie wymyśli.
Usnęłam w końcu. Gdy się obudziłam, samochód stał. Podniosłam się. Byłam sama. Założyłam kurtkę, którą miałam zwiniętą pod głową i wyszłam na dwór. Było dość chłodno. Ujrzałam Aarona. Stał do mnie tyłem. Jego włosy trzepotały na wietrze. Chłopak trzymał dłonie w kieszeniach. Miał koszulkę z krótkim rękawem, jednak pomimo chłodnego wiatru, nie dostrzegłam gęsiej skórki na jego rękach. Podeszłam cicho, mimo to, mnie usłyszał.
-Cześć.- Powiedział nie odwracając się. Podeszłam bliżej, zrównując się z nim. Stanęłam po jego lewej stronie.  Żal ścisnął moje serce gdy ujrzałam dziurę w miejscu, gdzie powinien mieć oko. Chłopak został oszpecony do końca życia. Wcisnęłam dłoń do jego kieszeni, splatając swoje palce z jego.
-Gdzie Chris?- Spytałam. Aaron spuścił głowę. Serce zabiło mi szybciej. - Odszedł?- Zdziwiłam się. Dlaczego nawet się nie pożegnał. Po moim policzku spłynęła łza. Aaron odwrócił się w moją stronę i mnie przytulił. Wtuliłam się w jego pierś, wsłuchując się w bicie jego serca.
-Tak po prostu poszedł...- Płakałam, mimo iż słyszałam rozmowę Chrisa z Aaronem, nie spodziewałam się, że to nastąpi tak szybko. Moje serce było rozdarte. Dlaczego ten idiota nie przyznał się, że jest Hybrydem? Dlaczego powiedział, że mnie nie kocha? Nienawidziłam go, za to, że skradł moje serce.
-Nie płacz.- Polecił Aaron gładząc mnie między łopatkami. Pokręciłam głową. Stanęłam na palcach przyciskając swoje usta do ust chłopaka. Pocałowałam go mocno. Aaron westchnął i schylił głowę by było mi wygodniej. Obydwoje wiedzieliśmy, że to bardzo smutny pocałunek, pozbawiony miłości. Chciałam po prostu wypełnić tą pustkę.
-Melanie...- Chłopak puścił moje wargi. Dotknęliśmy się czołami. Położyłam dłonie na jego ciepłej szyi. Zamknęłam oczy pozwalając by jego oddech otulił moją twarz.
-Dlaczego milczysz?- Spytałam. Aaron wsadził nos w moje oko i pocałował mnie w policzek.
-Nie chcę zastępować Ci Chrisa.- Jęknął. Pokręciłam głową.
-Nie będziesz go zastępować. -Zaprzeczyłam. Po chwili znów go pocałowałam. Tym razem wyczułam emocje w pocałunku. Aaron objął mnie czule. Trzeba było zostać przy nim, a nie pchać się do Chrisa.
Aaron o dziwo prowadził samochód lepiej od Chrisa. Siedziałam z przodu i obserwowałam ruchy chłopaka. Sprawnie zmieniał biegi i manewrował kierownicą. Wzrok miał utkwiony w drodze przed nim, ani razu nie mnie nie spojrzał.
-Powiesz mi co się dzieję? Proszę.- Powiedziałam. Aaron westchnął cicho.
-Osoba, której głos słyszałaś w głowie to był ojciec Chrisa.- Powiedział, a mi zrobiło się słabo. Jego ojciec? Podobno jest on wcielonym złem! -Nie powiem Ci wszystkiego, Chris coś ukrywał, ale nie wiem co. Przykro mi z twojego powodu. Kochasz go.
-Może kiedyś.- Wtrąciłam.
-A co ze mną?- Spytał po chwili. Spojrzał na mnie na krótką chwilę po czym znów utkwił wzrok w drodze.- Nie chcę się z tobą całować gdy wiem, że myślisz o innym.- Powiedział zaciskając usta.
-Nie myślę.- Zaprzeczyłam. Aaron uśmiechnął się.
-Naprawdę?- Spytał unosząc brew do góry.
-Zatrzymaj się.- Poleciłam. Chłopak zahamował. Wyłączył samochód i spojrzał na mnie. Uniósł brwi do góry i wyczekiwał. Zagryzłam wargę. Przeszłam na jego kolana, zahaczając nogą o hamulec ręczny. Usiadłam wygodnie i przyciągnęłam twarz Aarona do swojej. Po chwili pocałowałam go. Czułam, że jestem mu to winna. Musnęłam wargami jego lewy policzek. Poczułam jak mięśnie na jego twarzy się napinają.
-Przepraszam.- Szepnęłam. Chłopak uśmiechnął się kręcąc głową.
-Nie przepraszaj, to przyjemne.- Rzekł. Uśmiechnęłam się patrząc mu w oczy... oko. Wcale nie wyglądał brzydko z blizną. Ujęłam delikatnie jego policzki, kręcąc na nich kółka.

poniedziałek, 9 lutego 2015

seventh

Nikt wciąż nie wiedział, że Chris jest Hybrydem. Chłopak próbował to ukrywać, ale z każdym dniem było to coraz trudniejsze. Wszyscy zastanawiali się nad naszym związkiem. Wampiry nie kochają, ale Chris im nie jest.
Skończyłam jeść śniadanie. Joy i Beat wstali bardzo wcześnie i poszli na spacer. Nie mają co robić tylko włóczą się po okolicy. Shawn pochłaniał właśnie czwartą porcję. 
-Gdzie Juliet?- Spytałam. Chłopak wzruszył ramionami.
-Źle się czuła, została w łóżku.- Odparł. Zmarszczyłam brwi. Oni zawsze przychodzili razem. Nawet gdy któreś z nich nie chciało, to te drugie siłą je tu zaciągało. Podniosłam się.
-Nie masz nic przeciwko, że do niej pójdę?- Spytałam. Shawn uśmiechnął się.
-Idź.- Rzekł. 
Weszłam schodami na górę i ruszyłam w kierunku pokoju Shawna. 
-Gdzie idziesz upiorku?- Usłyszałam głos Chrisa. Uśmiechnęłam się. 
-Idę do Juliet pijawko.- Odparłam. Wampir zaśmiał się. Po chwili podszedł do mnie bliżej. 
-Coś jej jest?- Spytał. Wzruszyłam ramionami. 
-Właśnie idę sprawdzić.- Rzekłam. Chris uśmiechnął się.
-To sprawdź. Jej krew pachnie dziś wyjątkowo przyjemnie. - Pacnęłam go w ramię. 
-Skończ z tą krwią. To trochę psychiczne.- Powiedziałam mijając go. Zatrzymałam się przed pokojem Shawna. Zapukałam głośno i weszłam do środka.
Juliet leżała zwinięta w kłębek. Podeszłam do niej.
-Hej, Shawn mówił, że nie czujesz się najlepiej.- Powiedziałam. Dziewczyna przekręciła się na plecy.
-Bo to prawda.- Odparła.- Ale nie umieram? - Spytała. Zaśmiałam się kręcąc głową.
-Nie, jeszcze trochę pożyjesz. -Odparłam. Juliet uśmiechnęła się i usiadła przyciągając kolana do piersi. Po chwili na jej twarzy wymalował się grymas bólu. 
-Byłaś kiedyś w ciąży?- Spytała. Zdziwiłam się lekko. Skąd pomysł na takie pytanie.
-Nie miałam za bardzo z kim.- Odparłam. Juliet uśmiechnęła się. Po chwili położyła dłoń na swoim brzuchu.
-Ja jestem.- Rzekła. 
-Ojej!- Wyrwało mi się.- To znaczy, gratulację. - Dodałam szybko. Juliet mówiła kiedyś, że chce mieć córeczkę, ale nie sądziłam, że nastąpi to tak szybko. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.- Niech zgadnę. Shawn nic nie wie i nawet się nie domyśla.- Powiedziałam. Dziewczyna zagryzła wargę w uśmiechu.
-Nie jest błyskotliwy jeśli chodzi o takie rzeczy. - Odparła. Zaśmiałam się.
-A jaki chłopak jest?- Spytałam. Po chwili w mojej głowie pojawił się obraz Joy i Beata. On się jej oświadczył to znaczy, że chcą mieć ślub, a to się wiąże z tym, że będą mieć dzieci! Nie, Joy nigdy nie mówiła o dzieciach. Miała z nimi słaby kontakt. 
Pomyślałam też o mnie i o Chrisie. Co będzie z nami? Czy chłopak będzie chciał spłodzić kolejnego Hybryda? O ile dożyjemy tych czasów kiedy będziemy w stu procentach pewni, że chcemy wiązać swoją przyszłość ze sobą. Zaraz, Chris jest stary. To znaczy jak na wampira to nie, ale ogólnie, to mógłby mieć pra  pra wnuków. 
-W porządku?- Z zamyśleń wyrwała mnie Juliet. Uśmiechnęłam się niepewnie.
-Tak tylko myślałam.- Odparłam.- Nie mogę uwierzyć, że Shawn zostanie tatusiem. - Dodałam. Juliet zaśmiała się.
-Ja tak samo. To wszystko się wyklucza. - Powiedziała. Po chwili położyła się na nowo.- Przepraszam, że Cię o to proszę, ale czy mogłabyś pójść po Aarona? Nie wiem czy zna się na ciążach, ale z pewnością poradzi coś na mój ból głowy. 
-Już idę.- Obdarzyłam Juliet uśmiechem i wyszłam.
Aarona znalazłam w kuchni. Uśmiechnął się do mnie. Nie dało się ukryć, że jesteśmy przyjaciółmi. Dużo razem przeżyliśmy i to nas do siebie zbliżyło, choć najpierw to rozdzieliło. Usiadłam na blacie.
-Juliet prosiła byś do niej poszedł.- Powiedziałam. Shawn, który wcinał chyba dziesiątą porcję przestał jeść i spojrzał na mnie.
-Coś jej jest?- Spytał z przejęciem w głosie. 
-Nie. To znaczy tak.- Uśmiechnęłam się.- Ale nie martw się to nic złego. - Dodałam pospiesznie widząc zakłopotanie na twarzy chłopaka.- To co pójdziesz do niej?- Zwróciłam się do Aarona. Nekromanta kiwnął głową i zniknął mi z oczu. 
-Juliet jest chora?- Zapytał po chwili Shawn. Pokręciłam głową.- To co jej jest?- Zdziwił się. To było piękne, że on się ją tak przejmował. 
-Nie wiem, czy powinieneś się tego dowiadywać ode mnie.- Rzekłam. Shawn napił się szybko herbaty, czy cokolwiek tak miał i pobiegł na górę. Miałam wrażenie, że po schodach biegnie stado słoni, dudniło w całym domu.
 -Chyba jesteśmy sami.- Wzdrygnęłam się słysząc głos Chrisa. Dlaczego on zawsze mnie tak zaskakuje? Nigdy nie wiem kiedy przychodzi. 
Chłopak stanął przede mną i dotknął moje kolana.
-Ściąłeś włosy!- rzekłam widząc jego nową fryzurę. Jeszcze kilka minut temu wyglądał inaczej. Zatopiłam dłoń w jego jasnych włosach. Lubiłam jego przydługą czuprynę, teraz była taka króciutka. 
-Nie podoba Ci się?- Spytał. Uśmiechnęłam się. Nie był łysy, to najważniejsze.
-Bardzo Ci ładnie.- Rzekłam. Chris uśmiechnął się. Ujęłam jego twarz. 
-I co z Juliet?- Zapytał. 
-Jest w porządku.- Odparłam. Chris zmrużył oczy.
-To wszystko? Coś ukrywasz.- Rzekł. Zaśmiałam się.
-Skąd to niby wiesz?
-Twoja krew szybciej płynie w żyłach.- Powiedział. 
-Miałeś już nie mówić o krwi.- Przypomniałam. Chłopak uśmiechnął się. 
-Miałem skłamać? Tak w ogóle jestem wampirem. No może w połowie, ale jednak. Nie potrafię się tego wyzbyć, tak samo jak ty nie potrafisz przestać czuć śmierci. To naturalne. I wiesz co teraz czuję? Twoja krew krzyczy, że mnie pragniesz. - Walnęłam go w ramię.
-Coś Ci szwankuje. Wcale Ciebie nie pragnę.- Odparłam. To było małe kłamstewko. Chris zawsze mnie intrygował i z chęcią spędzałam z nim każdy wolny czas. Zbliżyłam swoje usta do jego.- A co teraz krzyczy moja krew?- Spytałam unosząc brew. Chris dotknął czołem moje czoło.
-Nie wiem czy mogę to powiedzieć. To takie niecenzuralne słowa. - Powiedział. Zaśmiałam się całując go. -To bardzo niecenzuralne słowa.- Dodał łapiąc mnie za uda. Objęłam jego szyje. Chłopak miał taką chłodna skórę bez względu na to czy było ciepło czy zimno, temperatura jego ciała się nie zmieniała. Żałowałam, że jesteśmy w kuchni i siedzę na tym głupim blacie. Wolałam teraz znaleźć się w pokoju.
Nagle chłopak oderwał się ode mnie, przez co prawie spadłam. Spojrzał w bok i uśmiechnął się.Jeszcze nigdy nie widziałam by na jego twarzy malowała się taka niepewność. Zwróciłam wzrok w tą samą stronę co Chris. Przy drzwiach stali Beat i Joy. Zarumieniłam się. Chyba nas przyłapali. Chłopak spojrzał na mnie uśmiechając się lekko po czym odszedł. Minął Beata i Joy i wyszedł z domu. Spuściłam wzrok. Nie chciałam się tłumaczyć.
-Trochę tego nie rozumiem.- Powiedziała Joyshe podchodząc do mnie. - Wy naprawdę jesteście razem?- Spytała. Kiwnęłam głową.
-Malanie, wybacz, że to powiem.- Rzekł Beat opierając się o stół na przeciw mnie.- Twój związek z Chrisem jest taki sam jak człowieka z kanapką. To nie jest prawdziwe uczucie, przynajniej nie z jego strony. - Powiedział. Chłopak miałby rację gdyby Christopher był wampirem, on jednak jest hybrydem.
-Nie martwcie się o mnie. - Poleciłam. Nie chciałam by się mną tak bardzo przejmowali. Może kiedyś Chris powie im prawdę. Na razie trzeba udawać.
Zeszłam z blatu i ruszyłam w stronę drzwi. Gdzie się podział Chris? Wyszłam na dwór. Nagle poczułam ból głowy. Zatrzymałam się zamykając oczy. Czyjś głos szumiał mi w myślach. Z początku zdawał się być obcy, dopiero po chwili okazał się być znajomy.
Otworzyłam oczy pełne łez.
-Chris?!- Zawołałam. Czułam nieprzyjemny ucisk z klatce piersiowej. Po chwili zrobiło mi się tak słabo, że nie byłam w stanie ustać na nogach. Runęłam do tyłu, jednak nie zderzyłam się  ziemią. Czyjeś ramiona ochroniły mnie przed tym. Zamknęłam oczy licząc do dziesięciu, musiałam się uspokoić.
-Melanie?- Usłyszałam głos Chrisa. Moja głowa leżała na jego kolanach. Otworzyłam oczy powstrzymując się od płaczu. Chłopak odgarnął mi włosy z twarzy. Wzdrygnęłam się czując jego zimną dłoń na moim policzku.
-Co się stało?- Spytał cicho uważnie przyglądając się mojej twarzy. Wzięłam haust powietrza.
-Słyszałam w głowie głos. Mówił mi straszne rzeczy. Przedstawiał mi drastyczne sceny. To był twój brat.- Powiedziałam. Po moim policzku spłynęła łza. Chris przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
-Jesteś pewna?- Spytał.- Christian jest w więzieniu. Nikt jeszcze z niego nie zdołał uciec. Może to nie był on?- Rzekł. Próbowałam się skupić.
-Możliwe, że to ktoś kto ma bardzo podobny głos do niego.- Powiedziałam. Chris zamknął oczy wzdychając.
-Spróbuj zapomnieć, zajmę się tym.- Polecił. Jego głos zadrżał. Odsunęłam się od niego przyglądając się jego smutnej twarzy.
-Wiesz kto to, prawda?- Spytałam gniewnie. Chłopak otworzył usta żeby coś powiedzieć, jednak wciąż milczał.
-Nie wiem.- Odparł po chwili spuszczając głowę. On kłamał. Wiedział, a raczej miał pewne przypuszczenia z którymi nie chciał się ze mną podzielić. ]
Podniosłam się energicznie, jednak przeceniłam swoje możliwości. Nim postawiłam krok zakręciło mi się w głowie. Chris zdążył mnie złapać w ostatniej chwili. Zapłakałam. Co ja wyprawiałam? Robiłam z siebie ofiarę.

-Nadal boli?- Aaron usiadł na krześle obok mojego łózka. Spojrzałam na niego.
-Nie, już przestało.- Odparłam. Rzeczywiście głowa nie bolała dzięki jego zaklęciom. Chłopak uśmiechnął się. Po chwili zauważyłam, że ma po równo tatuaży na rękach.
-Miałeś urodziny?- Zdziwiłam się. - Dlaczego nie powiedziałeś?- Spytałam. Czułam wyrzuty sumienia. Aaron wzruszył ramionami.
-Co by to dało?- Odparł.
-Nie miał byś spóźnionych życzeń urodzinowych.- Powiedziałam. Chłopak uśmiechnął się. Uścisnęłam jego dłoń. -To gdzie będą kolejne tatuaże?-Spytałam, bo ręce miał już zajęte. Aaron zacisnął jedną pięść i ją uniósł pokazując mi kostki.
-Tu.- Odparł. Uśmiechnęłam się. Będzie mieć teraz małe pentagramki.
-Melanie...- Aaron spojrzał na mnie. -Chcę, żebyś wiedziała, że nie musisz się bać. No wiesz, Chris zawsze zdąży Cię uratować, masz w nim wsparcie.
-A co z tobą?- Spytałam. Chłopak uśmiechnął się.
-O sobie już nie wspomnę.- rzekł. Aaron był wspaniałym przyjacielem. Przytuliłam go mocno czując jak wzdycha. Jego skóra była taka ciepła. Był przeciwieństwem Chrisa. Pocałowałam jego skroń czując mrowienie na wargach. Odsunęłam się powoli. Na twarzy Aarona malował się uśmiech.
-Banshee.- Szepnął gładząc mnie po policzku. Do końca życia zostanę jego banshee, to się nie zmieni.

Nie mogłam spać. Gdy tylko zamykałam oczy w mojej głowie pojawiały się makabryczne obrazy. Widziałam martwych ludzi. Byli sini, pozbawieni krwi. Ich ciała leżały powykręcane w dziwne kierunki. Mieli wybałbuszone oczy, a ich źrenice były tak wielkie, że zajmowały niemal całą powierzchnię tęczówki.
Usiadłam przyciągając kolana do piersi. Serce biło mi szybko, nie mogłam się uspokoić.
-Chris!- Zawołałam. Głos mi się załamał. Po chwili drzwi do pokoju się otworzyły. Zapłakałam. Chłopak usiadł obok i objął mnie ramieniem. Wcisnęłam twarz w jego ramię.
Co się ze mną działo? Nigdy nie byłam taka rozryczana jak teraz. Drżałam w ramionach Chrisa jak małe, kruche dziecko. Zrobiło mi się zimno. Nie wiem czy to przez chłodną skórę chłopaka, czy po prostu organizm płata mi figle.
-Ja nie chcę tego widzieć. - Szepnęłam. Umoczyłam łzami koszulę Chrisa.
-Uspokój się.- Polecił. Łatwo mu było mówić.
-To straszne!- Jęknęłam owijając wokół palca materiał jego koszuli.
-Chcesz to pójdę po Joy.- Rzekł. Pokręciłam głową.
-Chcę byś ty przy mnie był!- Powiedziałam gniewnie. Dlaczego Chris zawsze próbuje się od wszystkiego wymigać? -To ty jesteś moim chłopakiem.- Przypomniałam. Chłopak zagryzł wargę.
-Wiem, przepraszam.- Odparł. Westchnęłam. Nie chciałam się kłócić.
-Jestem zmęczona, chcę spać, ale nie mogę.- Odrzekłam. Chris ujął moją twarz w dłonie.
-Powiedz co widzisz.- Powiedział kładąc kciuki na moich powiekach. Wzdrygnęłam się widząc straszne obrazy w głowie.- Jestem tu, nie bój się.- Usłyszałam szept chłopaka. Próbowałam się uspokoić. Wzięłam głęboki wdech.
-Widzę kogoś. To dziewczyna.- Powiedziałam. Po chwili obraz się przybliżył. Zaschło mi w gardle. - Ona nie żyje.- Dodałam.- Jej ręce... cała jest w głębokich bliznach... Krwawi.
Nagle usłyszałam odgłos łamanej kości. Krzyknęłam mimo iż wiedziałam, że to moja wyobraźnia. Po policzkach spłynęły mi łzy. Chris zabrał swoje kciuki z moich oczów, bym mogła je otworzyć. Spojrzałam na niego. Twarz chłopaka pełna była bólu i strachu.
-Jestem zmęczona.- Powiedziałam łamliwym głosem. Jedyne czego pragnęłam to pójść spać. Spojrzałam błagająco na Chrisa. - Uderz mnie, chcę stracić przytomność.- Poleciłam. Chłopak pokręcił głową.
-Nie wygłupiaj się.- Rzekł. Mówiłam jednak poważnie.
-Tylko to da mi ulgę. Nie dam rady usnąć sama.- Powiedziałam. Zdawało mi się, że oczy Chrisa są pełne łez, jednak żadnej nie uronił.
-Nie uderzę Cię.- Odparł. Zacisnęłam usta.
-Chcesz bym cierpiała?- Spytałam. Wiedziałam, że jest mu ciężko, stawiałam go w niekomfortowym położeniu. Chris westchnął.
Po chwili chłopak pocałował mnie. Jego chłodne wargi muskały moje. Ujął moją twarz. Widziałam, że walczy ze sobą. Nie chciał zrobić mi krzywdy. Miałam cały czas otwarte oczy, bo bałam się, że gdy je zamknę to ujrzę na nowo zabitych ludzi.
Chris podniósł mnie i posadził sobie na kolanach.
-Wybacz.- Szepnął. Szarpnął mną do tyłu i uderzył moją głową o kant szafki. W pierwszej chwili poczułam nieopisany ból, który po chwili zniknął. Chyba się uśmiechnęłam. W końcu straciłam przytomność.

Ręka mi zdrętwiała. Próbowałam wyciągnąć ją spod pleców. Otworzyłam pomału oczu.
-Melanie!- Nim się spostrzegłam znalazłam się w ramionach Chrisa. Chłopak przytulił mnie mocno.- Bałem się, tak długo spałaś.- Powiedział. Uśmiechnęłam się zatapiając dłoń w jego włosach. Po chwili odnalazłam jego usta i mocno go pocałowałam. Makabryczne obrazy zniknęły z mojej głowy. Westchnęłam z ulgi. Wciągnęłam Chrisa pod kołdrę zdejmując mu koszulę. Pocałowałam go w obojczyk.
-Jak się czujesz, nic Cię nie boli?- Spytał. Zaśmiałam się.
-Jest dobrze, a może być lepiej.- Odparłam. Chris uśmiechnął się. Chwycił moją bluzkę i szybko ją mi ściągnął. Zaparło mi dech w piersiach gdy jego chłodne ciało dotknęło mojego. Poczułam serię przyjemnych dreszczów. Jego ramiona zamknęły się wokół mnie. Czas tak jakby zwolnił. Liczył się teraz tylko i wyłącznie Chris. Jego wagi obejmowały moje, tylko na chwilę je puszczał bym mogła zaczerpnąć odrobinę więcej powietrza. Jego dłonie gładziły mnie po karku.

-Melanie wyłaź.- Polecił Chris. Zaśmiałam się cicho. Leżałam na torsie chłopaka przykryta całkowicie kołdrą. Było mi gorąco, czego nie można powiedzieć o Chrisie. Mimo iż moje ciało się do niego kleiło on pozostawał chłodny. Po chwili poczułam jak chłopak odkrywa kołdrę z mojej głowy. Od razu zrobiło się zimniej. Spojrzałam na niego. Wydawał się być taki beztroski, ale jednocześnie spokojny. Wpełzłam wyżej po Chrisie. Dotknęłam jego twarzy. Był taki przystojny.
-Powiedz, że mnie kochasz, tak rzadko to od Ciebie słyszę.- Poleciłam ujmując jego twarz. Chris położył dłoń na moich plecach. Wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł dreszcz.
-Kocham Cię Melanie.- Rzekł. Objęłam swoimi wargami jego usta. Tak bardzo lubiłam jak wypowiadał moje imię, robił to w taki subtelny sposób. Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły. Odsunęłam się od Chrisa i ujrzałam Aarona. Chłopak uśmiechnął się i zarumienił. Poczułam jak Chris naciąga na mnie kołdrę i obejmuje mnie. Nie wstydziłam się przed Aaronem. Przecież wie jak wyglądam, po co to udawać?
-Nie sądziłem, że...- Powiedział drapiąc się po głowie.- Chciałem sprawdzić jak się czujesz i widzę, że raczej czujesz się dobrze.- Rzekł. Uśmiechnęłam się. -Ja pójdę sobie.- Dodał wskazując na drzwi. Po chwili zniknął nam z oczu.
-Widziałaś jak na Ciebie patrzył? Jestem zazdrosny!- Powiedział Chris. Zaśmiałam się. Powiedział to w taki śmieszny sposób.

O dziwo straszne obrazy nie powróciły. Minęło już kilka dobrych tygodni kiedy po raz ostatnio słyszałam w głowie głosy. Chris próbował coś ustalić, ale nie zdziałał zbyt dużo. Nie chciałam do tego wracać. Minęło mi, więc nie trzeba tego rozpatrywać.
Zeszłam na dół. Było dość wcześnie, nie miałam co robić. Zauważyłam Shawna. Leżał na kanapie. Spał tu? Usłyszał moje kroki i się podniósł. Przeciągnął się i strzeliły mu kości. Wzdrygnęłam się.
-Co tu robisz?- Spytałam. Chłopak przetarł oczy.
-Juliet miewa humorki.- Powiedział.- Powiedziała, że ograniczam się tylko do miłości fizycznej. - Westchnął. Uśmiechnęłam się.
-Idź do niej i powiedz, że ją kochasz.- Odparłam.
-I to wystarczy?- Zdziwił się. Zaśmiałam się.
-Raczej tak.- Shawn dźwignął się z kanapy i pobiegł na górę.



piątek, 6 lutego 2015

Ori's tale - 4th part

Spotykam się z Samem już kilka tygodni. Chłopak jest niesamowity. Nigdy nie sądziłam, ze ktoś się mną zainteresuje. Często chodziliśmy na spacery trzymając się za ręce. To było takie szczere. Nie mogłam uwierzyć, ze kiedyś Samuel nic dla mnie nie znaczył. Przecież go nie lubiłam. Teraz to się zmieniło.
Mimo iż dogadywaliśmy się dobrze, to wciąż nie wyjawiłam mu prawdy. Nie byłam w stanie powiedzieć mu o tym, ze mieszkam w domu dziecka. Bałam się, ze przez to mnie skreśli. Czasami czułam, ze okłamuje go nie mówiąc mu tego.
Właśnie wyszłam z domu dziecka. Byłam dość wesoła. Nie zauważyłam przechodnia przede mną i w niego wpadłam.
-Bardzo przepraszam.- Powiedziałam unosząc głowę. Serce mi zabiło szybciej. To był ojciec Sama! Mężczyzna spojrzał na mnie mrużąc oczy.
-Co robiłaś w tym ośrodku?- Spytał. Nie spodobał mi się sposób w jaki to powiedział. Milczałam. Spuściłam wzrok.
-Dobrze wiem, ze jesteś sierotą.- Rzekł. Zapiekły mnie oczy.
-Niech pan nie mówi Samowi!- Powiedziałam. Byłam bliska płaczu. Pan premier wyprostował się i uśmiechnął. Nie był to jednak sympatyczny uśmiech.
-Zapomnij o nim. To nie chłopak dla Ciebie, a raczej to ty nie jesteś dziewczyną dla niego. - Odparł. Zabolało mnie serce. Dlaczego on tak mówił? Przecież nic nie wiedział! - I Tak byście pewnie zerwali. Chciałabyś tego? Zabawił by się tobą, a potem zostawił. Taka prawda. Jest jeszcze młody. Nie myśli powaznie o związku. Spójrz na siebie. Czy myślisz, ze on naprawdę jest z tobą, bo Cię kocha?- Męzczyzna zaśmiał się, a po moim policzku spłynęła łza. Otarłam ją szybko. Po chwili ojciec Samuela spowazniał. - Wybieraj, albo ty to zakończysz, albo będę musiał ja się wtrącić, a tego z pewnością byś nie chciała.- Rzekł. Po chwili minął mnie i poszedł dalej.
Stałam na chodniku przez jakiś czas nie mogąc uwierzyć w to co się przed chwilą wydarzyło. Gdy nie zerwę z Samem, to e jestem z domu dziecka. Tak źle i tak. Zapłakałam biegnąc przed siebie. Serce biło mi w szaleńczym tempie. Próbowałam coś wymyślić, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Gdybym było pewniejsza siebie, to powiedziałabym, ze ojciec Samuela kłamie. Nie potrafiłam jednak. Wystarczyło, ze miałam sekret przed chłopakiem.
Szybko znalazłam się w parku. Usiadłam na ławce i zaczęłam w myślach układać sensowny dialog. Co ja powiem Samowi? Byłam załamana, bo nic nie przychodziło mi do głowy.
-Tori?- Az podskoczyłam gdy usłyszałam głos chłopaka. Serce znów zaczęło mi wariować. Bałam się odwrócić i na niego spojrzeć. A jak ojciec juz mu powiedział? Westchnęłam cicho i powoli się odwróciłam. Sam uśmiechnął się, a ja ujrzałam kolczyk w jego wardze. Nie wytrzymałam. Ujęłam jego twarz i wpiłam swoje usta w jego. Jęknął cicho gdy objęłam ustami jego dolną, zakolczykowaną wargę.
-Kocham Cię Sam.- Szepnęłam. Nie kontrolowałam moich słów, same wypłynęły mi z ust. Spojrzałam na niego niepewnie. Nie wiedziałam, jak na to zareaguje. Właśnie wyznałam mu miłość. Juz nie chodziło o to czy on mi sie podoba czy nie, tu chodziło o zupełnie co innego. Samuel objął mnie delikatnie przyciągając do siebie. Oparłam głowę o jego pierś, a chłopak pocałował mnie w skroń. Było w tym tyle czułości. Nie chciałam z nim kończyć i znajdę sposób by jego ojciec się nie wtrącał.
-Chciałabym z tobą porozmawiać.- Powiedziałam patrzeć na jego usta. Nie mogłam uwierzyć, ze miał kolczyk! Tak ładnie wyglądał.
-okej.- Odparł opierając brodę o moją głowę. Wolałam być w bardziej ustronnym miejscu. Nie mogliśmy jednak iść do domu Sama. Nie chciałam spotkać się ponownie z jego ojcem. Westchnęłam.

-Proszę nie oceniaj mnie źle.- Powiedziałam gdy zbliżaliśmy się do domu dziecka. Szliśmy trzymając się za ręce. Tak bardzo nie chciałam by Sam mnie zostawił.
-Co tu robimy?- Zdziwił się gdy weszliśmy na teren sierocińca. - Bywałem tu nie raz.- Dodał. Uśmiechnęłam się smutno.
Prowadziłam go korytarzami. Na szczęście nie spotkałam zadnej napalonej faneczki Samuela. Otworzyłam drzwi do pokoju i weszliśmy do środka. Chłopak rozglądał się po pomieszczeniu. Po chwili ujrzał swoje zdjęcie na szafce. Zmarszczył brwi. Po chwili spojrzał na mnie łagodnie. Zacisnęłam wargi powstrzymując łzy.
-Tak, jestem sierotą.- Powiedziałam. Zakryłam twarz dłońmi. Po chwili poczułam, ze silnie ramiona Sama mnie obejmują.
-Tori, ja nie wiedziałem.- Szepnął.
-Nie chciałam żebyś wiedział. - Odparłam. - Nie mam rodziny, jestem sama.- Dodałam.
-Nie płacz.- Polecił łagodnie ocierając mi z twarzy łzy. - Ja zostanę twoją rodziną. Nie bój się. - Zapłakałam bardziej.
-Twój ojciec mnie nie lubi.- Rzekłam. Chłopak pogładził mnie po ramionach.
-Nie obchodzi mnie mój ojciec. Ja będę twój, a ty będziesz moja.- Powiedział. Ujęłam jego twarz i złozyłam na jego wargach subtelny pocałunek. Sam objął mnie mocniej. Zatopiłam dłoń w jego włosach przyciągając go do siebie blizej. To były mokre pocałunki- wszystko przez moje łzy.

Leżeliśmy w swoich ramionach w moim łóżku.
-A co jeśli twój ojciec każe Ci ze mną zerwać?- Spytałam. Sam pogładził mnie po głowie bym się uspokoiła.
-On nie ma tu nic do gadania.- Rzekł. Rozluźniłam się. Wierzyłam w nas związek. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na chłopaka. Położyłam dłoń na jego twarzy.
-Naprawdę jesteś mój?- Spytałam uśmiechając się. Chwyciłam w dwa palce kolczyk w jego wardze.
-Masz do tego jakieś wątpliwości?- Rzekł Sam. Wzruszyłam ramionami.
-Chciałabym mieć motor. - Powiedziałam. -W sumie to nie mam pojęcia po co Ci to mówię. -Rzekłam śmiejąc się.- Chcę po prostu być z tobą szczera. - Dodałam gładząc chłopaka delikatnie po policzkach. -Dlaczego wiecznie widzę Cię samego? Spotykasz się z kimś poza mną?- Zapytałam.
-Co masz na myśli?- Spytał unosząc do góry brew.- Nie zdradzam Cię z inną.- Powiedział obejmując mnie jedną ręką.
-Albo z innym.- Dodałam zagryzając wargę. Samuel zaśmiał się. -Ile masz w ogóle lat? Nigdy mi tego nie powiedziałeś. - Zapytałam.
-Mówiłem Ci, ze jestem niepełnoletni. - Odparł. Spiorunowałam go wzrokiem.
-Ja mam szesnaście, a ty... siedemnaście?- Strzeliłam. Sam uśmiechnął się i kiwnął głową. Nie było tak źle, nie dzieliła nas spora różnica wieku.
-Za dwa lata wyprowadzimy się stąd. Gdzieś daleko.- Powiedział po chwili. Zrobiło mi się ciepło tak w środku.
-Skończ osiemnastkę i mnie zaadoptuj.- Podsunęłam pomysł. Sam zaśmiał się i objął mnie. Przycisnął mnie do siebie i przekręcił, tak, ze on był na górze.
-Nie chciałbym by nazywali mnie pedofilem, bo robiłbym z córką niepoprawne rzeczy.- Powiedział. Zaśmiałam się całując go.
-Nie byłbyś w stanie się powstrzymać przy mnie?- Zapytałam. Chłopak dotknął wargami mojej szyi. Zamknęłam oczy.
-Już teraz się ledwo powstrzymuję.- Szepnął. Zarumieniłam się.
-Cholera!- Nagle ktoś się odezwał. Sam podniósł się ze mnie. Zerknęliśmy w stronę drzwi, bo z tam tąd dochodził głos. O rzesz! przed nami stała jedna z dziewczyn z którymi dzieliłam dawniej pokój. Ona była "zakochana" w Samie. Dziewczyna zakryła usta dłonią powstrzymując się od pisku. Z jej ust wypłynęły przekleństwa.
-Cholera, Tori! Mówiłaś, ze Sam to debil a teraz się z nim pieprzysz.- Powiedziała jak dla mnie odrobinę za głośno. Chłopak spojrzał na mnie unosząc brew do góry.
-Powiedziałaś, ze jestem debilem?- Szepnął do mnie. Zacisnęłam usta. Po chwili zwróciłam się do Kristin.
-Wcale się z nim nie pieprzyłam. - Odparłam gniewnie.- A tak w ogóle to co Cię to obchodzi co robię i z kim?! - Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi. Znów z jej ust wypłynęło dużo barwnych epitetów.
-Tak w ogóle to twój ojciec tu jest.- Powiedziała patrząc na Samuela po czym wyszła z pokoju. Spojrzałam na chłopaka i serce zaczęło mi szybciej bić. Pobiegliśmy szybko na dół.
-Tori!- Usłyszałam głos dyrektorki. Zatrzymałam się i spojrzałam na nią. Kobieta uśmiechnęła się. - Widzę, ze poznałaś się juz z twoim nowym bratem.- Powiedziała wskazując na Sama. Serce zabiło mi mocniej. Spojrzałam przerażona na chłopaka.
-Brata?- Szepnęłam bezdźwięcznie.

Samuel był wściekły. Myślałam, ze gdy tylko ujrzy ojca pobije go, wydłubie oczy, zrobi cokolwiek by go poniżyć tak, jak on poniżył nas. Czułam bijącą od niego nienawiść gdy jego ojciec przyszedł do nas i razem z panią dyrektor powiadomił, ze zostałam przez niego adoptowana.
Siedziałam w moim nowym pokoju. Był wielki i pusty. Słyszałam jak Sam kłóci się z ojcem za drzwiami. Zamknęłam oczy i pozwoliłam łzą swobodnie płynąć. Dlaczego ojciec Sama tak bardzo mnie nienawidził? Dlaczego nie chciał by jego syn był szczęśliwy.
-Jak mogłeś?! Naprawdę tego chciałeś?- Krzyknął Samuel.
-Czasem trzeba umieć się poświęcić. - Odparł mężczyzna. Po chwili kłótnia ustała.
Siedziałam sama w ciemnym pokoju. Było juz dawno grubo po północy. Nie mogłam usnąć. Słyszałam tykanie wielkiego zegara, który wisiał na ścianie. Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się. Ujrzałam sylwetkę Sama.
-Nie śpisz?- Spytał łagodnie. Nie zapalając światła podszedł do mnie i usiadł obok. -Płakałaś?- Otarł z mojej twarzy łzy.
-Nie chce byś był moim bratem.- Jęknęłam. Sam wypuścił głośno powietrze.
-Chcę by ojciec zapłacił za swoje.- Powiedział z nienawiścią w głosie. Ścisnęłam mocno jego dłoń. - Nie zrobię tego jeśli ty tego nie chcesz.- Rzekł ze smutkiem w głosie. Dobrze wiedziałam co Sam chce zrobić. Westchnęłam. Oboje pragnęliśmy zagrać panu premierowi na nerwach.
-Ja też nienawidzę twoje ojca, ale... - Zamilkłam nie wiedząc zbytnio co powiedzieć.- Boje się.- Dodałam po chwili. Chłopak objął mnie.
-Ja też się boje i to bardzo.- Rzekł. Wzięłam kilka potężnych haustów powietrza by się uspokoić. Zagryzłam wargę.
-Okej, jestem gotowa.- Powiedziałam. Sam nie zdążył nic powiedzieć, bo przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Było ciemno, ale idealnie widziałam oczy chłopaka. Był przerażony tą sytuacją tak samo jak ja, no ale cóż na to poradzić.
Pewność siebie opuściła mnie gdy Sam zdjął ze mnie koszulkę. Powtarzałam w myśli, że jest ciemno i nic nie widać. Tak naprawdę to nie byłam gotowa. Jednak było już za późno, klamka zapadła.
-Jesteś spięta.- Zauważył chłopak całując moją szyję. Zamknęłam oczy próbując się skupić.
-Bo my...- Nie wiedziałam jak to powiedzieć. Przez chwilę szukałam w głowie odpowiednich wyrazów. - Robimy to z zemsty na twoim ojcu, a nie z miłości.- Powiedziałam zaciskając wargę. - Wiem, chciałam tego, ale chyba jednak tak nie potrafię.- Rzekłam. Chłopak odsunął się ode mnie. Zasłoniłam się rękoma. Było mi głupio, że to wszystko przerwałam.- Przepraszam.- Szepnęłam.-  Czy możemy... jeszcze raz spróbować?- Spytałam niepewnie. Ujrzałam uśmiech na twarzy Sama.
-Kocham Cię.- Powiedział przysuwając się do mnie.  Zarumieniłam się. Dziękowałam mu za to, że mnie nie wyśmiał. Powoli opuściłam ręce. Ujrzałam błysk w oczach chłopaka. Po chwili pocałowaliśmy się. Zapomniałam o tym, że wykonujemy zemstę na ojcu Samuela. Teraz liczyło się zupełnie co innego.

-Spróbuj usnąć.- Polecił Sam. Wciąż jeszcze była noc. Ja jednak nie potrafiłam zmrużyć oka. Poczułam jak chłopak naciąga mi na głowę moją koszulkę. - Nie jest Ci zimno? - Spytał czule gładząc mnie po głowie.
-Jest dobrze. - Odparłam wtulając się w jego pierś. Był taki ciepły.
-Zdrzemnij się chociaż trochę.- rzekł całując moją skroń.
-Zostaniesz?- Spytałam. Samuel uśmiechnął się.
-Zostanę.- Powiedział włażąc pod kołdrę.
-Mam nadzieję, że to zadziała.- Powiedziałam wzdychając.
-Ale nie żałujesz?- Spytał z napięciem w głosie chłopak. Ujęłam jego dłoń.
-Niczego nie żałuję.


Archiwum

.
.
.
.
.
.
template by oreuis